Spotkanie autorskie z Agnieszką Dobkiewicz


0
Kategorie : Bez kategorii

16 grudnia (czwartek) 2021 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Bielawie odbyło się spotkanie autorskie z Agnieszką Dobkiewicz autorką książki Mała Norymberga Historie katów z Gross-Rosen. Spotkanie prowadził dr Rafał Brzeziński. Agnieszka Dobkiewicz jest dziennikarzem, dlatego też udało jej się w reporterski sposób ukazać obozowe życie więźniów i ich oprawców obozu Gross-Rosen w Rogoźnicy i w jego filiach,  oraz ich upadek moralny i odczłowieczenie. Doskonale w portretach więźniów i katów zarysowała przemiany psychiczne i piętno strachu. Już na samym początku zwraca uwagę że nadanie numeru obozowego  czyniło straszliwe spustoszenie w psychice więźnia. Obóz Gross-Rosen to obóz niewolniczej  pracy. Agnieszka Dobkiewicz z drobiazgowością rozebrała cały system funkcjonowania obozu w III Rzeszy. Zaczynało się od wielce „szanowanego” obywatela niemieckiego, posiadacza gruntu, który wydzierżawiał teren pod budowę obozu i czerpał z tego zarobek. Tym „szanowanym” był baron Georg von Richthofen. Agnieszka Dobkiewicz podaje nawet datę – 1957 – kiedy ta dzierżawa miała się skończyć i ewentualnie można byłoby ją przedłużyć  Kolejni, „szanowani” przedsiębiorcy niemieccy, mający powiązania z władzą  III Rzeszy załatwiali interesy poprzez inwestowanie w budowę fabryk przy obozach lub budowaniu obozu przy istniejących fabrykach. Taki przedsiębiorca czerpał także z tego zarobek. Jak podaje autorka książki, dzienna stawka za robotnika obozowego, którą przedsiębiorca musiał uiścić to ok. 60 fenigów. We wszystkich filiach ten proceder był taki sam. Dla przykładu takim „szanowanym” obywatelem niemieckim w Bielawie był Dierig – potentat przemysłu włókienniczego.  Wydzierżawił swoje rolne tereny pod budowę dwóch obozów, a także swój zakład pod przemysł zbrojeniowy. Przez czas wojny nie zajmował się już produkcją tkanin, nic nie robił, siedział w domu i dostawał pieniądze. Jeden obóz znajdował się za murem jego willi, ale on tego też nie zauważył. Jak większość Niemców nic nie widział, nie chciał wiedzieć. To dotyczyło tych, którzy byli beneficjentami totalitaryzmu IIII Rzeszy. 

Agnieszce Dobkiewicz udało się odejść od stereotypowego ukazywania makabrycznego systemu zniewolenia w III Rzeszy i martyrologii obozowej. W doskonały sposób ukazała okrucieństwo człowieka wobec drugiego człowieka. Jak tego dokonała? Odeszła od szkolnego moralizatorskiego sposobu ukazywania ludzkich postaw. W książce nie znajdziemy banalnych określeń i sloganów: „bo Niemcy byli źli, bo Niemcy nie lubili Żydów, Polaków, a może wszystkich…., bo Hitler to głupi człowiek i zły na Żydów” itd. Agnieszka Dobkiewicz sięgając do wspomnień więźniów obozowych nakreśliła prawdziwy obraz ludzkich postaw, w których wyłania się człowiek stający się w obozie złym człowiekiem. O Hitlerze nie wiemy, kogo lubił, a kogo nie lubił. Za pieniądze przedsiębiorców niemieckich Hitler budował fabryki i obozy wykorzystując niewolniczą pracę na rzecz III Rzeszy. Jak napisała Agnieszka Dobkiewicz, upodlenie zaczynało się z chwilą nadania numeru obozowego, trzeba dodać, że tatuowanego atramentem firmy Pelikan, tej wspaniałej firmy, którą wszyscy znamy nie tylko ze szkolnych lat.           

Podczas wykładu Agnieszka Dobkiewicz pokazała jak dużo emocji kosztowało ją zbieranie materiału, napisanie książki i rozmowa z ocalałymi więźniami obozu Gross-Rosen. Zostały przypomniane słowa Mariana Turskiego: „Auschwitz nie spadło nam z nieba”, które Agnieszka Dobkiewicz ubrała w przestrogę przed totalitaryzmem.  Notabene Marian Turski również udzielał jednego z wywiadu Agnieszce Dobkiewicz. Podczas rozmowy z prowadzącym spotkanie została poruszona kwestia początku holocaustu, m.in. wprowadzeniu w 1933 r. paszportu aryjskiego – Ahnenpass. Wtedy bez takiego paszportu nie można było wejść do teatru, kina czy restauracji. Przez wiele lat po II wojnie światowej zapomnieliśmy że takie sytuacje mogły zaistnieć. O takich antywolnościowych obostrzeniach przypomnieliśmy sobie w 2020 i 2021 r. podczas lockdownu. Już po zajęciu Warszawy w listopadzie 1939 r. Niemcy zaczęli izolować Żydów w wyznaczonych dzielnicach. Pojawiły się tablice ostrzegawcze: „Zaraza”. Kolejnym krokiem było, kiedy to w 1941 r. gubernator Warszawy Ludwig Fischer w „trosce” o stan zdrowotny Polaków tworzy getto dla ludności żydowskiej „chorej na tyfus plamisty”.  Przetrzymanie Żyda poza gettem karane było grzywną 10 tys. złotych.  Fischer w „trosce” o zdrowie Warszawiaków pisze: „Spodziewam się, że ludność Okręgu Warszawskiego zrozumie, iż winna w interesie własnego zdrowia zaniechać jakiegokolwiek wspierania wędrujących żydów” – czytaj uciekających z kwarantanny sanitarnej z getta. Działo się to zaledwie 80 lat temu – zamknięto  granice getta w Warszawie. Propagandowym pretekstem izolacji Żydów była epidemia tyfusu plamistego. W tym samym czasie powstał już obóz w Gross-Rosen. Działo się to ok. 80 lat temu, stosunkowo niedawno, mimo że według praw człowieka „wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi w swej godności, i w swych prawach, i że każdemu człowiekowi przysługują wszystkie prawa i wolności, bez względu na jakiekolwiek różnice”. To prawo działa do dzisiaj. Agnieszka Dobkiewicz na koniec spotkania powiedziała, że człowieczeństwo jest najważniejsze i ono musi stać zawsze jako pierwsze przed strachem.

 

Skip to content